" P O D W Ó Z K A "
Trzeba się zebrać do pracy, auto w gotowości wyprowadzam z garażu i ruszam.
Oczywiście nie chce się -wiadomo, chyba każdy tak ma w poniedziałek?we wtorek? w środę ?....
Jadę najpierw moją polną , wiejską drogą, którą idzie kobieta - parasolka powiewa jej w różne strony. Zatrzymałam auto i krzyczę :
- zabrać gdzieś Panią, jadę do miasta, pasuje ?
- o, jak dobrze - szłam na przystanek jakieś 2 km stąd, jeśli mogę się dołączyć to chętnie ?
Buzia jej się nie zamykała
- bo wie Pani Nowakowa -sąsiadka jechała i nie zabrała, zołza jedna,
a Pani drzwi otworzyła i zawołała.
No i się zaczęło!
- Jadzia jestem!
I zadała mi Jadzia z tysiąc pytań,
ale najbardziej zaciekawiło ją, gdzie ja pracuję-z niedowierzaniem dopytała
- w Banku -co też Pani powie - w banku? No nie wierzę!
- no nie uwierzę, że z banku i taka miła ?
-a sąsiadki jak się zdziwią jak opowiem
- a ja myślałam, że te z banku są takie nadęte, a tu taka niespodzianka? "
- ja pikolę, no nie mogę, żeś Ty się zatrzymała kobieto!
- nie musiałaś przecież, a jednak jadę
Chciałam zmienić temat, ale ciągle do niego wracała.
potem wreszcie o sobie zaczęła opowiadać
- bo ja sprzątam Pani, u takich jednych
bogaci są i tak mnie się trafiło u nich
- a złociutka, będziesz wracać tutaj?
- bo wiesz, mój chłop jak trzeźwy to przyjedzie po mnie,
ale jak sobie trachnie, to nie ma co liczyć.
Może złociutka razem będziemy jeździć?.............
Gdzie zawsze stawiasz auto?..........
Weszłam do pracy i pytam sama siebie, co mnie czasem podkusi?
A może Jadzia będzie czekać w tym miejscu , gdzie ją zostawiłam ,
razem zresztą z trachniętym , znaczy podpitym mężem ?
TEGO NIE WIEM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz