Szybki zakup pieczywa i lecę dalej. Myślę, że jak wpadnę jak wiatr do sklepu i złapę to co chcę, to żaden świrus mnie nie dopadnie. Zdążę uciec. Zauważyłam , że nie tylko ja idę tym tokiem myślenia. Czasem idąc ulicą (dodam w taki ciepły dzień jak dziś ) widzę opatulonych ludzi w kapturach, bądż kogoś w apaszce, bądż w ciemnych okularach - taka tarcza obronna, coś w stylu"mnie nie dosięgnie")
Wydaje nam się, że jesteśmy schowani przed tym zagrożeniem.
Ale wracając do sedna, wychodzę z szybkich zakupów, biorę kluczyk idę do samochodu, pikam przed autem, które wydaje mi się moim autem. Zaskoczona, ze pikacz nie działa próbuję otworzyć z kluczyka. Nie idzie mi to. Wyrażnie wkurzona i zaskoczona patrzę na rzeczy na tylnim siedzeniu samochodu, jakieś obce są.
- kuźwa, ten samochód chyba nie mój jest ( i tu olśnienie)
Jestem blondynką i okazało się, że trochę z żartów o blondynkach.
Moje auto , identyczne stoi dwa samochody dalej.
Mam jeszcze chwilę czasu, zajrzę do mamy i teściowej.
Przysiadłam na schodach, kilka metrów poniżej drzwi i rozmowa trwa
bo nie chce siać postrachu zarazy. Straszne to jest.
W filmach science fiction widziałam różne zmory ,
ale żeby tak na żywo i obok nas, być w samym centrum.
Wchodzę do apteki, wszystkie Panie wyposażone w maseczki, rękawiczki, żele. Wszystko pod ręką.
Tak się zastanawiam, jeśli już ta zaraza dopadła, to gdyby tak ten co zaraża świecił się ? Na czerwono byłoby dobrze i jeszcze pulsował?
Ja pulsuję trochę ze złości, trochę ze strachu.
Wczoraj ruszyłam na przejażdżkę rowerem, mały ruch, bo mała wieś.
Nigdy wcześniej nie miałam takiej frajdy z żadnej wycieczki: wiatr we włosach, pachniało wiosną, śpiewały ptaki.
Żadne Malediwy, czy inna Majorka nie da takiego zadowolenia,
jak dotknięcie mojego świata w zasięgu mojej osobistej wolności,
w tym szczególnym czasie.
W poniedziałek na rowerach z dwiema koleżankami zaliczyłam piękną przejażdżkę . Małe podmiejskie tereny pomiędzy Łodzią a Zgierzem. Przejeżdżając każdemu na drodze, w ogródku, przed sklepem "Dzień Dobry, ale pięknie ze można wyjść na wolność i pojeździć rowerem !"-krzyczymy z radości. Ludzie odwzajemniaja jakbyśmy z tej wsi były ,sąsiadki czy znajome jakieś. Może maski tak sprawiły a może tej radości z małych rzeczy przybyło....?
OdpowiedzUsuń