Wychodzę z domu, zamykam drzwi, otwieram bramę, wyprowadzam samochód z garażu,
wsiadam, wyjeżdżam, wypuszczam pieski, zamykam bramę i ruszam.
Uff, ale się zmęczyłam tą gonitwą. Jadę. Odpalam radio, chce się wyciszyć przy Zenku
i pewna myśl mi zaświtała w głowie, o cholera, a maseczka ?
Nie zdjęłam przecież ze sznurka po wczorajszym praniu.
No żeby to jasny gwint! Trzeba wrócić, bo jak?
Wracam, wysiadam, otwieram bramę, zamykam pieski, żeby nie wyskoczyły
do kogoś na drogę, otwieram drzwi i lecę prosto do suszarki - no jest!
Co było dalej nie muszę pisać, chyba? Ten sam kołowrotek. Straciłam 15 minut,
a żeby to. Jadę z kawałkiem szmatki w ręku.
Wysiadam - zakładam i zapach chce mnie zabić. Wali lenorem, że idzie się wykończyć.
Jeśli wirus mnie nie dopadnie, to ten intensywny zapach ze szmatki już tak.
Przesadziłam chyba, no kurde nie da się wytrzymać. Zapach płynu mnie oszołomił.
Właściwie cała gama zapachów "kwietnej łąki" buzuje w moim mózgu.
Ja pierdzielę, zdjąć muszę, bo się uduszę.
Mam nadzieje, że policja za rogiem nie stoi?
Widziałam już na twarzach ludzi maski z masy plastycznej o postaciach
pomarszczonej babiny. Warto nabyć.
Przez dwie godziny można udawać seniora w sklepie i da się trochę pobrykać.
To jest maska do robienia zakupów na luzaka.
Słyszę taką rozmowę znajomych:
- kochana, nie wiesz czy jak mi się skończyła data ważności dowodu osobistego,
to co ja muszę?
- musisz mieć nowe zdjęcie!
-a nowe w maseczce, czy bez?
-noooo, nie wiem!.... Ot takie dylematy życiowe.
Wszyscy się zastanawiają, czy ten wirus jest, czy go nie ma? Jak to naprawdę wygląda?
Teorii na ten temat jest wiele. Póki co wygrywa ta, która mówi, że jak wyłączy
się telewizor i długo nie będzie włączony to wtedy wirusa nie ma.
Bo kto by wiedział, gdyby Holecka, czy Kraśko nie gadali wciąż.
Bombardują z wszystkich stron, takie chwytliwe wieści z pierwszej ręki.
Trzeba nosić, żeby się po obcych nie prosić. I nic się nie poradzi.
Z dobrych stron takiej sytuacji jest ta, że przeczytałam, że pewien mężczyzna
założył maseczkę i zawsze nosi w komplecie okulary i te mu zaparowały.
Miał ochotę na seks, przygarnął kobietę najbliższą sercu (tak mu się zdawało),
a po fakcie okazało się, że pomylił żonę z sąsiadką.
Napisałam, że " z dobrych rzeczy" ta zamiana, ciekawe czemu?.....
Kiedy następnym razem trafił na żonę i to własną to już wtedy zapytał :
- kochanie, masz dziś ochotę na seks?
- no strasznie mam ochotę, ale co z tego,
kiedy jeszcze nie można wychodzić z domu....I dupa!
-
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz