Nie skakałam przez mur cmentarny, bo za wysokie progi, znaczy mury- na moje nogi.
Drabina w domu, a dom daleko, a czy to warto? Zamyka się błędne koło. Zakaz to zakaz.
Można było zakombinować, jak niektórzy, ale w nocy, na cmentarzu- to już trzeba lubić.
Nie wiem kogo spotkam i czy żywy będzie? Ja też przecież wieczna nie będę.
i też tam trafię, ale jednak ciarki mam na samą myśl o spacerze nocnym, w święto.
Tak sobie myślałam, że chciałabym spoczywać w miejscu, gdzieś blisko ulicy,
żeby głosy ludzi było słychać na zewnątrz.....głosy, hm? Ale to jeszcze długo nie!!!!
Przypomina mi się jak starszy pan opowiadał drugiemu starszemu przy grobie,
historie kobiety, tematycznie związaną z cmentarzem:
- nie boi się Pani tak sama po cmentarzu nocą chodzić?
-pytał policjant napotkaną w nocy kobietę
- jeszcze panią ktoś zaczepi, rozkocha i Bóg wie, co jeszcze?
-a kobieta z uśmiechem na ustach odpowiedziała
-jeśli byłby pan taki miły to ja bym już dalej może nie szła?...
Święto Zmarłych obchodzone po terminie, bo jeden z drugim stwierdził,
że niedobrze będzie jeśli zgromadzimy się w weekend, bo wirus szaleje.
Pewnie dlatego "na wyścigi " niemal wszyscy ruszyliśmy w piątek.
"po trupach" do celu można powiedzieć. I gdzie wtedy był wirus?
Nowa rzeczywistość w jakiej żyjemy wymusza od nas nowych zachowań.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Odwiedziłam groby po zakazie, na zupełnym legalu
i stałam skupiona w modlitwie, nagle zwrócił się do mnie starszy mężczyzna
jakby mnie znał od lat. Może mnie pomylił z kimś innym, a może wydałam
mu się właściwą osobą " do wygadania się". Wyrzucił z siebie dużo,
co mu leżało na duszy. O żonie było co umarła, jaka dobra była i jak ją kochał
i jak ją za ręce trzymał kiedy pili razem herbatę:
- Pani droga, tak ją trzymałem i kochałem jak nikt.
a teraz nie ma kto zrobić mi zwykłej herbaty, muszę sam.
Takie nic, a takie ważne. Tęsknie za nią - tak bardzo!
I zaczął płakać. Staliśmy przy grobie długo.
Było o żonie, o siostrze żony ze Śląska, o bracie, który też umarł, o wnuczku.....
i znałam już pół rodziny. I poczułam się jakbym była członkiem tej rodziny.
I aż chciałoby się wypić herbatę na tym cmentarzu z obcym i bliskim już człowiekiem,
przy grobie swojej żony. Długo opowiadał i nie śmiałam przerywać.
W pewnej chwili zwrócił się do grobu i powiedział:
- nie martw się kochana, powoli się szykuje do Ciebie......
Rozwalił mnie na maksa.
Żal było odejść, bo jego opowieść wydawała się nie mieć końca.
Niezwykle ważna rozmowa. Ludzie potrzebują ludzi!
Nie internetu, nie telefonu. Stanąć twarzą w twarz i czasem tylko wysłuchać.
A swoją drogą, wiem gdzie mieszka starszy pan (podał mi dokładny adres),
a człowiek był niezwykle sympatyczny. I myślę sobie, moja teściowa
równie sympatyczna-samotna, nieraz wspominała żeby tak mieć kogoś
i móc z nim wypić szklankę herbaty. No aż się prosi, żeby zadziałać w sprawie.
- A naleweczkę, czy winko też pan czasem pije?
- no piję, sam robię.
To niech Pani zajrzy z teściową, to wypijemy.
Herbaty zrobię, teściowa ciasto upiecze i przyniesie,
a Pani wiśnióweczkę własnej produkcji dam na spróbowanie, pasuje Pani?
Co ma nie pasować! No i się umówiliśmy!
I przytoczę jeszcze ogłoszenie, które wpadło mi właśnie w ręce:
"Przejdę 14 dniową kwarantannę z miłym Panem.
Lodówka pełna, barek zaopatrzony, pościel zmieniona.
Ja bez objawów, nawet ładna...."
A ja bez ogłoszenia, na cmentarzu, żywego człowieka poznałam .......................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz