poniedziałek, 28 września 2020

"Było miło, ale się spieprzyło"

 "Życie sumą jest przypadków, ze skłonnością do upadków"- skąd autor wiedział?

Pewnie sam nieraz się pośliznął. Jak już na duszy jest tak lekko,

bo wszystko jakoś idzie do przodu i widać światełko w tunelu,

 to nagle ktoś życzliwy wyłączy prąd i znów się spieprzy.

Ile tak naprawdę zależy od nas? Bez względu na to, jak źle jest w danym momencie,

 to tylko moment. Warto mieć rodzinę, na którą można liczyć w trudnych,

 ale i dobrych chwilach życia.

Ostatnio humor bardzo przeciętny , "bo się własnie akurat cos spieprzyło"

 Nastrój poprawił nieznajomy mężczyzna, kiedy idąc deptakiem, patrzyłam jak ludzie handlują 

grzybkami, nie patrząc  na ich twarze,  tylko kto jaką kupkę grzybów uzbierał.

 Nagle słyszę głos mężczyzny:

- zrobić Pani wnuka? 

oglądam się na wszystkie strony, czy na pewno chodzi o mnie? Patrzy wyraźnie na mnie.

-buzia ładna, można by zrobić malucha.

Człowieku, skąd Ty się  wziąłeś? W dobrym momencie, kiedy coś trachło.

A on dalej idzie w temat

- bo gdybym poznał córkę, to kto wie, kto wie jakie dzieci by były?

Człowiek na oko miał ze 70 wiosen, na zięcia w sam raz.

Ludzie to mają poczucie humoru. Na rodzinę można liczyć, tylko  żeby się nie przeliczyć.

Syn zwraca się do ojca:

- tato, mówią że małżeństwo jest loterią. Czy to jest prawda?

- nie synku! Na loterii masz jakieś  szanse.

Na stan szczęśliwości  poza rodziną, szczęśliwymi dziećmi i posiadaniem wnuków 

składają się niestety pieniądze. Przeczytałam ogłoszenie w rubryce praca:

"Zatrudnię  pracownika, który uważa, że pieniądze szczęścia nie dają".

Fajnie byłoby wygrać w totka, wiadomo. 

Podsłuchana rozmowa:

-kochanie, co byś zrobiła gdybym wygrał w lotka?

wzięłabym połowę i się wyprowadziła.

-to masz tu 5 zł i się pakuj. 

I jeszcze w relacji małżeńskiej:

Żona do męża :

-jesteś największym leniem jakiego znam, pakuj się i wynocha!

-Ty mnie spakuj!...

Oby nam się dobrze żyło i się nigdy nie spieprzyło. 

 Umiera się tylko raz, a żyje każdego dnia.











poniedziałek, 21 września 2020

"ŚWIĘTO DOCENIANIA ŻONY"

Nie mogłam przejść obojętnie obok takiego święta jak dziś - Dzień Doceniania Żony!
Kto by pomyślał, że takie święto będziemy święcić?
Panowie, pamiętacie: mąż , przyjaciel, kochanek, powinien być w jednej osobie.
Doceniona trafiłam na masaż czekoladą.
Cud-miód można powiedzieć.
W czymś w rodzaju stringów, jak ze skeczu Grabowskiego o SPA, położyłam się wygodnie
na łóżku i nie mogłam wyjść z zachwytu nad tym, co się ze mną działo.
Gorąca czekolada płynęła i tu i tam.
Nurtowało mnie wiele pytań, jak to jest, że takie słodkie może być życie,
chociaż przez chwilę.
Załączył mi się gadulec, ale miła Pani oznajmiła:
- proszę się wyciszyć!
- proszę  się  skupić na doznaniach!
- niech muzyka i przyjemność Panią otoczy.
No i nie było wyjścia, trzeba było wyciszyć emocje i nie gadać.
Zmęczyłam się tą ciszą, chociaż miło było jak nie wiem co.
Wróciłam do domu piękna.
Każda kobieta powinna wyglądać tak, żeby facetom nawet zegarki stawały....
Jeśli kobieta jest szczęśliwa to jest tez piękna-tak mówią.
Zerkłam w lustro, a tam nadal ta sama waga ciężka....
Miłość natomiast jest wtedy, gdy jesteś  trzeźwy, a ona wciąż jest piękna.
Idę miastem, a tam kobieta niesie torbę z zakupami, a facet obok pogania,
żeby przyspieszyć, bo ciekawy program w tv.
I mam jeszcze zasłyszaną rozmowę, gdzie mąż chwali się kolegom:
-mamy z żoną sposób na szczęśliwe pożycie małżeńskie.
Dwa razy w tygodniu idziemy do przytulnej restauracji.
Trochę wina, dobre jedzenie, później wspaniały seks...
- ale jak to?
- żona chodzi we wtorki, a ja w piątki....
A tu poniedziałek, jak żyć?





wtorek, 15 września 2020

"DZIEŃ DUŻEGO ROZMIARU"

Mój kalendarz jest genialny, pokazuje różne, nawet te nietypowe święta.
Kilka dni temu(  nie uwierzycie ) był "dzień dużego rozmiaru". Co by to nie oznaczało
warto dzień święty święcić. Oczywiście jeśli ktoś ma powód do świętowania.
Czasem to jest zaszczyt, a czasem niekoniecznie. Ja tam nie wnikam.
Ja niestety mam swój powód i liczę, że jest nas więcej?.
Zatem w nawiązaniu do tego święta zrobiłam zakupy: listek sałaty,  marchewki,
pęczek rzodkiewki i inne - oj będzie bal.
Rozłożyłam z majestatem na blacie kuchni moje dzisiejsze sprawunki.
Ja pierdzielę, zjem, popiję i trzeba będzie odpocząć po jedzeniu.
I przyszła refleksja, że ciężko mi będzie schudnąć, nie po rzodkiewce, nie!.
Karkóweczka i kiełbaski z grilla zrobiły swoje.
Ostatnio moja koleżanka opowiadała mi rozmowę z mężem
- kochanie, coś nie mogę zgubić wagi po tej ciąży!
- rybko! nasz syn ma już 25 lat....
Ja poszłam krok dalej, nawet kupiłam sobie koszulkę z napisem
"Jestem gruba, bo mnie stać". Sprawa jest poważna, a zmagających się
 z wielkością jest więcej. A tak naprawdę to chodzi o to, że mam świadomość,
 że moja osobowość jest w stanie udżwignąć wagę (tak mi się wydawało).
 Spodobał mi się ten tekst, choć nie wyszedł on z moich ust.
Maseczki nieco utrudniają przekaz posiłku do jamy gębowej, ale po ściągnięciu  jej z uszu
zaraz nadrabia się zaległości żywnościowe z całego dnia.
Jak już nie jeść tyle, to chociaż może pić ?
Kolega pyta drugiego
-poszedłeś do lekarza, aby pozbyć się chęci picia...?
- no tak...
-ale Ty przecież nadal pijesz!
- tak, ale już  niechętnie...
Apetyt przychodzi w miarę jedzenia!
A wiecie jak jest maseczka po czesku?
To jest "ryjowa przeszkoda"- takie to wymowne jest.
Kto świętuje z Was?......












środa, 9 września 2020

" NOWA KOLEŻANKA""

Kieruje się w stronę pasów, żeby przejść na drugą stronę ulicy.
Wszyscy się spieszą. To jest możliwe?
Każdy kierowca, w każdym samochodzie?
Czekam spokojnie, bo przecież ja się nigdzie nie spieszę - do pracy idę.
Wstrzeliłam się w lukę, obok mnie tak samo zirytowana inna kobieta
- widziała Pani, jak się  mu spieszyło, mało nas nie rozjechał!
- i gdzie to się spieszy, na cmentarz, czy do szpitala?
- jak Pani myśli? A jak samochód mnie rozjedzie to lekarz nie przyjmie, mowy nie ma.
Kobieta idzie dalej ze mną, nie jestem pewna, czy dla potrzeby wygadania się,
czy sprawę miała idąc w tym samym kierunku?
I gada cały czas, buzia jej się nie zamyka. Lekarz w przychodni nie przyjmie pacjenta,
bo jest zagrożenie wirusem, ale w domu prywatnie to już zupełnie co innego,
no i trzeba się przygotować na zapłatę.
Czy to jest normalne, Pani? A zresztą wszystkie chłopy są takie same, Pani!
Wysłuchałam jeszcze parę rzeczy i okazało się, że odprowadziła mnie pod samą pracę.
Pewnie słuchacze jej się pokończyli?
To fakt, że konfliktów przybywa, ludzie coraz bardziej rozdrażnieni.
Wirus swoje zrobił.
Żona do męża:
- rozsypałeś sól, będzie kłótnia.
-może się obejdzie bez?
-nic z tego, już się nastawiłam!
Czy to wina czasów trudnych, czy ludzi nieszczęśliwych, że każdy skupia się tylko na sobie.
Żona pyta męża:
- kochanie, jak Ci smakowało
mąż na to:
-dlaczego Ty zawsze dążysz do awantury?
Osobiście mimo ogólnego rozdrażnienia życiem staram się nie nakręcać bez powodu.
Żyje się tylko raz, ale jak ten jeden raz zrobię  to dobrze, to powinno to  wystarczyć.













wtorek, 1 września 2020

" CUDOWNE UZDROWIENIE"

Bez telefonu jak bez ręki, cały świat można było tam wcześniej znaleźć, a teraz jeszcze doszła nowa funkcjonalność pod nazwą roboczą  " uzdrowienie przez fale"- to moja nazwa:)
Wcześniej praktykował to jeden z naczelnych mieszkańców Torunia, że za pomocą fal 
radiowych różne cuda się działy. Swojego czasu był tez wychwalany niejaki  Kaszpirowski,
że przez ekran telewizora liczył i leczył "adin, dwa....". I było się śmiać?
Tele porady są w rozkwicie.
Krąży w mediach informacja, która wprawiła mnie w osłupienie, bardzo prawdziwa zresztą
o tym, że lekarz w przychodni nie może przyjmować, "nie bo nie" - ale gdyby go przenieść  do Biedronki to mógłby tam przy kasach stanąć i zarządzić. Wyobraziłam to sobie jak stateczny  Pan w białym fartuchu  przykłada stetoskop do piersi pacjentki i słucha i słucha,
a tu przez megafon Biedra ogłasza " dwie piersi w cenie jednej..."
No dobra, tak nie będzie, żeby z gołym cycem latać, czy po przychodni, czy po sklepie- chyba że ktoś lubi. Cycki są chętnie wrzucane na instagrama, a trudniej do mammografu.
Mam ten luksus, że mogę  zamówić lekarza na telefon i naopowiadać mu różne stworzone i niestworzone rzeczy o moim nieszczęściu.
Mogę też użyć wyobraźni  jak mnie strasznie boli, albo jak bardzo ściska w dołku. 
Kto to sprawdzi? Kto się  nad tym pochyli, jak  odległość  trzeba zachować nawet na linii.
Znajoma  krostę miała, zadzwoniła o poradę, oddzwonili do niej tłumaczyła jaka lawina 
leje jej się z policzka i pół torebki leków dostała. Na zwolnienie się szykowała, bo została zakwalifikowana według opowieści - przypadek ciężki. Ginekolog ma prościej, zajrzy w ekran komputera ...i już wie, co w trawie, a raczej jamie piszczy. Wystarczy dobrze się ustawić  po drugiej stronie, bez rajstop i kiecy. Zaglądać nie trzeba nigdzie, ani do ucha, ani do gardła, wystarczy ładny lub nieładny opis i już mamy diagnozę. Alkohol czuć w powietrzu, to tu, to tam. Ręce mają więcej kontaktu z alkoholem niż sama  wątroba. Do przychodni mogą wejść Ci bez gorączki, bo to jest sprawdzane. A ten z gorączką to dokąd może dojść? Do łóżka tylko. Własnego i jeszcze sam. 
Ja jednak jestem samowystarczalna. Nie chce mi się czekać przy telefonie z powodu byle jakiego kaszlu. Siedzę sobie na kanapie i sączę sobie drinka, jeden za drugim. Dobrze mi. 
Teraz jak ja kaszlę to już lekarza nie chcę, nikogo nie zarażam, ja sama leczę - znaczy dezynfekuję!